Proces przemiany należy robić cały czas mrugając.
Mrugamy powodując by ciało zanikło i została tylko głowa.
Następnie z podbródka wysuwamy krucze nóżki. Ogon wysuwamy z karku. Następnie trzeba wyprostować ogon niczym wachlarz i nieco omiatać nim podłoże.
Krucze skrzydła wyrastają z kości policzkowych. Trzeba je jeszcze rozwinąć i sprawić by były jak najdłuższe. Trzeba nimi zatrzepotać. Z opisu wynikało, że to najtrudniejszy etap ale u mnie pojawiły się niemal automatycznie.
Potem trzeba zmniejszyć wielkość głowy mruganiem – za każdym mrugnięciem głowa będzie maleć. Mrugać trzeba aż do chwili ustąpienia ciężaru i osiągnięcia zdolności swobodnego podskakiwania.
Następnie nos i usta wypychamy w dziób, u mnie to było też automatyczne, zaraz po tym jak głowa się zmniejszyła.
To co mnie zaskoczyło to już od momentu zmniejszenia głowy i wysuwania dzioba, zaczęło zmieniać się postrzeganie. Widzenie zmieniło się na bardziej sferyczne i zacząłem dostrzegać kolory nieco inaczej, w większym zakresie i bardziej „połyskliwie”.
A potem poleciałem, straciłem też jakąkolwiek zdolność kontrolowania tego doświadczenia a i wspomnienia były nieliniowe, pamiętam np. że byłem na drzewie z innymi krukami i że nie były tak czarne jak normalnie ale mieniły się połyskującymi odblaskami.
Potem po latach przygotowując lekcję o widzeniu barw dowiedziałem się, że faktycznie ptaki są terachromatykami i mają inny (szerszy) zakres widzenia barwnego (widzą np. ultrafiolet).